Trzynaście kompletów leków, które wystarczą na ponad rok, to efekt prowadzonej akcji pomocy dla Moniki Luty. Tyle udało się zebrać ludziom z całego świata, którzy chcieli pomóc 25-latce. Dzięki tym lekom Monika może normalnie funkcjonować. – Dziecko umierające, a teraz żyjące i dające sobie radę. To jest wielka różnica. Ale wiadomo, że to dzięki ludziom, którzy nam pomogli – mówi Jolanta Luty, mama Moniki. – Nawiązało się tyle przyjaźni… Nie wiedzieliśmy na początku, że zmierzając się z taką ścianą betonową – bo milion złotych zebrać, to było nie do pomyślenia – ale wszystkie opatrzności zadziałały, że mogliśmy – dodaje Roman Luty, tata 25-latki.
Zbiórka rozpoczęła się ponad rok temu. W listopadzie przyszły pierwsze upragnione leki. A z nimi ogromne zmiany. Monika nie inhaluje się już przez dwie godziny dziennie, ale zaledwie dziesięć minut. Bo jej wydolność płuc z 20 procent zwiększyła się do ponad 30. 25-latka przytyła też piętnaście kilogramów. – To jest ogromny sukces dla mnie, a co najważniejsze, jeszcze pnę się w górę. Żeby czuć się sama ze sobą lepiej, ale też żeby mieć więcej siły – cieszy się Monika Luty.
Sił potrzeba na dalszą walkę z chorobą. Monika, by móc dalej się leczyć, wyjechała do Niemiec. Pracuje zdalnie, przez internet, w firmie budowlanej. Dzięki temu objęta jest ubezpieczeniem zdrowotnym i od stycznia skorzysta z bezpłatnej terapii w klinice mukowiscydozy. – Nie potrafię już żebrać, prosić, bo wiem, że dam radę. Jak mówiłam – dajcie mi szansę, a ja ją wykorzystam. I na ten moment to robię – mówi Monika.
Zbiórka pieniędzy i akcje pomocowe zakończyły się. Przed Moniką zupełnie nowe życie, w którym musi się odnaleźć, z dala od najbliższych. – To jest niesamowite, że to dobro, które utworzyliśmy rok temu, cały czas do mnie wraca. Ja jestem chyba szczęściarą, że mam takich ludzi wokół siebie. I jestem wdzięczna za to wszystko, co się stało – mówi Monika.