– Jest szereg wątpliwości dotyczących tego, czy i w jaki sposób zwierzę miałoby zostać pozbawione życia – mówił adwokat Maciej Niezgoda. Tak obrońca Łukasza D. opisywał to, co zdarzyło się 5 czerwca 2022 roku w gminie Masłów. Do dyżurnego komisariatu na Stoku zadzwoniła wówczas kobieta, która poinformowała, że jej syn, będący pod wpływem alkoholu, zaatakował jej psa.
– Oskarżony nie miał żadnych powodów do tego, aby psa zabić. Motywem jego działania w ocenie sądu była chęć wyładowania złości na matce – oceniła prok. Elżbieta Krężołek z Prokuratury Rejonowej Kielce-Wschód.
Bo między 41-latkiem i zgłaszającą zdarzenie miało dojść wcześniej do kłótni.
W pewnym momencie Łukasz D. uzbrojony w broń palną miał oddać strzał w kierunku zwierzęcia, a następnie chwycić za siekierę i uderzyć nią psa.
Sąd pierwszej instancji mierzył się tutaj z trudnym zadaniem, bo materiał w tej sprawie był mocno zdekompletowany. Ponieważ w trakcie procesu najbliżsi Łukasza D. ostatecznie odmówili składania wyjaśnień. Złożył je jednak... sam oskarżony, którego wersja była zupełnie inna. Mężczyzna twierdził, że nie zabił psa, opowiadał też, że zwierzę go ugryzło.
– Podczas rozprawy tłumaczył, że rzucił psu zapaloną petardę – „masz, ugryź sobie" – dodała prok. Elżbieta Krężołek.
Według relacji Łukasza D. pies uciekł do lasu, według śledczych to oskarżony tam zbiegł.
– Policjanci nie koncentrowali się na poszukiwaniu ciała zwierzęcia, bowiem mieli informacje, że sprawca zabicia tego zwierzęcia posługuje się bronią palną i przebywa w kompleksie leśnym – opisywał sędzia Leszek Grzesiak z Sądu Okręgowego w Kielcach.
Śledczym udało się zdobyć film z zajścia. Mężczyzna został zatrzymany, a prokuratura oskarżyła go o uśmiercenie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem oraz o nielegalne posiadanie broni. W październiku Sąd Rejonowy skazał Łukasza D. na rok więzienia. Apelację, złożyły... obie strony. Obrońca Łukasza D. domagał się uniewinnienia, prokuratura – surowszej kary. Sąd dziś zaostrzył wyrok dla Łukasza D. do roku i 8 miesięcy pozbawienia wolności.
– Rzucił do pyska psa zapaloną petardę, a następnie przez około 100 metrów ciągnął zwierzę na łańcuchu – opisywał okoliczności zdarzenia sędzia Leszek Grzesiak, podkreślając, że już same te ustalenia pozwalają przyjąć, że zwierzę nie mogło tego przeżyć.
Sąd wydając wyrok, wziął pod uwagę ograniczoną poczytalność oskarżonego. Mężczyzna musi także wpłacić 6 tysięcy złotych na rzecz schroniska dla bezdomnych zwierząt.